sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział XXI

- Nie mam dobrych wieści, a mianowicie dziecko może nie przeżyć tygodnia.
- Nie tylko nie to - zamurowało mnie.
- Zrobimy co w naszej mocy ale nic nie obiecuje - lekarz poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Mam setki myśli na minute. Wstałem i poszedłem do Cass. Leżała na łóżku zupełnie nieświadoma. Spojrzała zmartwiona się ku mojej osobie.
- I co? Jest dobrze? - wziąłem krzesło i ustawiłem przy jej łóżku. Złapałem jej dłoń i zacząłem.
- Kochanie nie denerwuj się. Jest możliwość że dziecko nie przeżyje tygodnia. Lekarz powiedział że zrobi co w jego mocy. - jej oczy się zaszkliły.
- Co będzie jak lekarzowi się nie uda?
- Nie mów tak! Proszę. Na pewno się uda i za 7 miesięcy będziemy szczęśliwymi rodzicami. Obiecuję. A teraz nie myślmy co będzie później. Mam dla Ciebie dobrą nowinę kochanie - wstałem i ucałowałem jej czoło. Sięgnąłem do kieszeni kurtki i wyciągnąłem kopertę. Podałem Cassie.
- Co to jest? - obracała ją w dłoniach
- Otwórz to się dowiesz.
- Nie mów że.. - powoli wyciągała zawartość koperty - Jezu moje marzenie. Na prawdę jedziemy do Grecji? - uśmiech pojawił się na jej pięknej twarzyczce.
- Pamiętaj, że spełnię każde Twoje marzenie - chwyciłem jej dłoń i ucałowałem. Wygląda tak ślicznie.

~~Niall~~
Dziś dowiedziałem się, że Chels zdradziła mnie z jakimiś typami. I jeszcze ich zdjęcia są na pierwszej stronie. Szczyt idiotyzmu. Pojechałem do niej natychmiastowo i wchodząc do jej domu zobaczyłem jakieś ubrania na podłodze. Serio?
-Kurwa co się tu dzieje? Niech ten pojeb stąd wypierdala w trybie now. A my sobie jeszcze porozmawiamy - zagroziłem palcem dziewczynie i wywlokłem tego chuderlaka za fraki i wypierdoliłem za drzwi. Wróciłem na górę i zacząłem - Dlaczego Ty mi to zrobiłaś?
-Ja nie chciałam. Samo tak wyszło. Nie potrafię skupić się na jednym
-Jesteś dziwką. Żałuję, że Cie poznałem. I wiesz co. Szczerze nigdy Cie nie kochałem. To była dla mnie tylko przygoda bo wyglądasz na łatwą i rzeczywiście taka jesteś - wyszedłem z jej domu dumny z siebie jak nigdy.
-Niall czekaj - krzyknęła ale się nie obejrzałem. Z kim ja byłem. Ale na szczęście mam swoją ukochaną. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Barbary.

~~Chelsea~~
Po wyjściu Niall'a zabrałam się za ogarnianie domu. Podniosłam wszelkie leżące ubrania na podłodze i zniosłam naczynia do kuchni. Coś zaszeleściło w salonie więc ostrożnie poszłam sprawdzić co to
-Ej co jest? Kim Ty jesteś? - wymierzyła we mnie bronią
-Nikt nie będzie krzywdził Niall'a Horana suko! - oddała strzał

~~Lily~~
Włączyłam telewizję i mówili o jakimś włamaniu do domu na ulicy Chels.
-Dziś po południu w domu na ulicy Beestret 7 wydarzył się wypadek. Strzał w głowę uśmiercił dziewczynę imieniem Chelsea Rouver. Miała lat 18. - mówili w telewizji. Wzięłam bluzę i pobiegłam na miejsce. Byli tam już wszyscy prócz Liam'a i Cassie.


~*6 lat później*~
Grace Horan (roczek)
Jak widać Niall'owi i Barbarze się ułożyło i są szczęśliwym małżeństwem oraz rodzicami.


Dziewczynka to Lucy Payne (6 lat) i bliźnięta Luke i Chriss Payne (roczek)
Razem tworzą szczęśliwą rodzinkę. Kochają się bardzo. Od 6 miesięcy Liam i Cassie są małżeństwem.

Will Malik(6 lat) 
W dniu wypadku Perrie dowiedziała się o ciąży. Teraz mają spokój ze wstawaniem na dobre parę lat. Chyba że znowu będzie wpadka. Trzymam za nich kciuki.

Alex Tomlinson (2 lata)
Zupełnie jak tata. Uwielbia marchewki i nosi paski. Po El ma śliczny uśmiech. Jego rodzice zamierzają wziąć ślub na jesień.

Darcy Styles (7 miesięcy)
No i wreszcie nasze maleństwo. Oczko w głowie Harry'ego. Planujemy z mężem drugie, ale jeszcze nie teraz


---------------------------------------------------
wybaczcie że ostatni. Nie mam czasu na pisanie więc dodaję ostatni. Chciałabym bardzo podziękować za wyświetlenia i komentarze. Pozdrawiam i do usłyszenia 

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XX

Po drodze zahaczyłam jeszcze o sklep z butami. Jedne szczególnie zwróciły moją uwagę. Kupiłam je i opuściłam butik. Telefon, który miałam w dłoni za wibrował. Spojrzałam na wyświetlacz.
Przywitałam się z drzwiowym i pobiegłam na górę. W pokoju zostawiłam torby i napisałam Hazzie, że już idę.

~~Louis~~
Niecierpliwiłem się już. Elka miała tu być 10 minut temu, a do tej pory jej nie ma. O dzwonek do drzwi. Zerwałem sie jako pierwszy z kanapy i otworzyłem je.
- O cześć Lil. Myślałem że to El
- Hej.El? Przecież parkuje auto. - wyjrzałem na zewnątrz. Rzeczywiście. Wpuściłem Lili do środka, a sam wyszedłem do Elki. Wysiadła z samochodu i od razu ruszyła w moją stronę.
- Witaj kochanie. wybacz spóźnienie, ale musiałam się upewnić co do jednej sprawy - pocałowała mnie w usta i pociągnęła mnie za rękę do środka. Zająłem miejsce na kanapie i wszyscy skierowaliśmy wzrok na El.
- No więc tak. Dostałam pracę jako modelka i muszę wyjechać na sesje do Paryża. Moja propozycja jest taka, że skoro nie macie planów ani koncertów przez jakiś czas to może wybralibyście się ze mną? -El  z pytającą miną zwróciła się do nas
- a kiedy by miał być ten wyjazd? - Liam
- Za dwa dni z samego rana.
- Ja nie mogę mamy plany z Cass. Wybacz
- Emm też nie mogę. Ja i Pezz mieliśmy jechać do jej rodziców na tydzień.
- No okej. Cała nadzieja w was - zwróciła się do pozostałych
- Mogę jechać kochanie. Tylko muszę znaleźć moja bluzkę w paski.
- Niall? - Chels kiwała głową na nie.
- Eee no ten. Mamy inne plany - Niall puścił oczko Chels, a ta się uśmiechneła
- Mama chce poznać Lil. Więc sami musicie jechać.
- Eh.. No okej. Przywieziemy wam jakieś pamiątki. A Ty Lou się pakuj i dziś nocujesz u mnie - wyszczerzyła się Elka.
- To my już pójdziemy. Miłej podróży - Niall i Chels się z nami pożegnali po czym opuścili dom.

~~Chels~~
- Czemu nie chciałaś z nimi jechać? - zapytał
- Paryż to romantyczne miejsce. Powinni sami tam pojechać. Kto wie co się wydarzy. 
- No tak. To co robimy? 
- Nie wiem. Możemy iść na długi spacer - Niall chwycił moją dłoń i powędrowaliśmy przed siebie. Droga nie obyła się bez paparazzi i fanów. Rozdał parę autografów, porozmawiał trochę z nimi.
- Niall jak długo jesteście ze sobą? Czy masz zamiar jej się oświadczyć? - zapytała jedna z fanek. Chłopak zrobił się lekko czerwony po czym powiedział dziewczynie coś na ucho. Ona tylko się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. - Śliczna jest. Oby to trwało jak najdłużej. - Mój ukochany znów powiedział jej coś na ucho, po czym wrócił do mnie. Ostatni raz pomachał fanom i poszliśmy znów przed siebie.

~2 dni później~
Jesteśmy w rodzinnym mieście Niall'a. Zabiera mnie w jakieś wyjątkowe miejsce. 
- Wyspałaś się kochana? - spytała Maura.
- Nawet bardzo. To powietrze na mnie dobrze działa. - posłałam jej uśmiech.
- To co kochanie, gotowa? 
- Tak. Tylko buty założę - wstałam z krzesła i pobiegłam do korytarza. Założyłam buty i wyszliśmy. Nie wiedziałam planował bo od wczoraj nic nie mówi. Nie chciałam już pytać. Szliśmy przez jakiś las, potem przez pola, aż doszliśmy na miejsce. Zasłonił mi oczy. Jeszcze kawałek się przemieściliśmy.
- Jest to moje wyjątkowe miejsce. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą tu przyprowadziłem. Nawet fani nie wiedzą o istnieniu tego miejsca. 
- Już mogę zobaczyć? Trochę się niecierpliwie. - w końcu odsłonił mi oczy. - Wow. 
- Zapraszam do środka. Panie przodem - weszłam do środka, zaraz po mnie Niall. 
- Czuje się wyjątkowo - zarumieniłam się
- Bo jesteś kochanie. 

~~Niall~~
Posiedzieliśmy chwilę w ciszy. W końcu zebrałem się na odwagę.
- Kochanie?
- Hm?
- Chce Ci powiedzieć, że jesteś całym moim światem. Bardzo chciałbym, żebyś została moją narzeczoną, żoną, matką moich dzieci, i babcią naszych wnuków. Skarbie wyjdziesz za mnie?
- Oh Niall. - miała łzy w oczach - Powiem tylko. TAK!! - Podniosłem ją i zakręciłem wokół własnej osi.

~~Cass~~
- Liam!! - krzyczała. Szybko pobiegłem do łazienki. Trzymała się za brzuch i krwawiła. Wziąłem ją na ręce i szybko zaniosłem do samochodu. Ruszyłem z piskiem opon w kierunku szpitala. Na miejscu było już pełno reporterów. Nie przejmując się nimi wziąłem moją ukochaną na ręce i zaniosłem do środka. Natychmiast ją przyjęli. Siedziałem przed salą do czasu kiedy wyszedł lekarz.
- Kim pan jest dla panny Brown?
- Jestem jej chłopakiem. Proszę mi powiedzieć co z nią. - powiedziałem drżącym głosem
- Nie mam dobrych wieści, a mianowicie...


----------------------------------------------------------
Brak czasu na pisanie. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XIV

~~Amanda~~
Jest już po 4. Całe 1D schlane. Haha komiczny widok chwiejących się chłopców. Dziewczyny gonią ich, żeby zabrać ich do domu.
- Och, jaki ja szczęśliwyyyy! Poślubiłeeem. cudoo..oowną kobietę..ę..ęę - śpiewał głośno Zayn. 
- Chodź tu mój mężu. Lepiej będzie jak pojedziemy do domku - pożegnała się z nami i chwilę potem zniknęli za drzwiami. Z resztą 1D zrobiliśmy to samo i pojechaliśmy do domu Liam'a.

~Południe~
- Ała.. mój łeb - Hazz jak zawsze marudzi, kiedy ma kaca
- Daj się wyspać człowieku. Ledwo co się dałeś zawlec do łóżka i pół ranka nie przespane - krzyknęłam.
- Nie marudź mała. On po prostu musi posiedzieć chwilę w ciszy. Najlepiej jak pójdę zobaczyć co mu jest haha - Li jak zawszę troskliwy tatuś.

~~Liam~~
- Nie mogę znaleźć tabletek na ból głowy. Napieprza jak nie wiem - stękał. Zaraz pewnie przyjdzie Lou i zaraz za nim Nialler. Wyciągnąłem z górnej szafki tabletki i nalałem wody do szklanki. Podałem to Harry'emu. Chwilę posiedzieliśmy w ciszy. Trochę mu przeszło. No i właśnie musieli wkroczyć chłopaki. Zajęli miejsca obok i również zażyli tabletki. 
- Co się działo po 2 w nocy bo nie pamiętam? - Niall przetarł oczy i spojrzał pytająco na mnie.
- Nie patrz tak na mnie. Też nie pamiętam. Wiem tylko, że ostro się spiliśmy. - odpowiedziałem na jego pytanie
- O cześć chłopcy. - dostałem soczystego buziaka od mojego skarba. - jedliście coś?
- Nie - odpowiedzieliśmy chórem.
- Zaraz dziewczyny zejdą na śniadanie. Zrobię nam naleśniki. Lou możesz wyjąć syrop klonowy z lodówki? 
- Jasne - odsunął krzesło i wstał kierując się do lodówki. Chwilę potem syrop stał na blacie. Po kilku minutach całą ekipą siedzieliśmy przy stole pałaszując naleśniki. Skończyłem jeść jako pierwszy. 
- Może wy pamiętacie co się wczoraj działo po 2 w nocy? - zapytałem z nadzieją że odpowiedzą na pytanie
- Hahahahaha. Każdy szczegół - Lily
- Upiliście się i jakieś zawody urządzaliście. Nie wiem w sumie o co chodziło, ale było śmiesznie. - Cass
- Potem Zaza coś śpiewał, ale nie pamiętam co. Po 5 znaleźliśmy się w Twoim domu. Trudno było was położyć spać, ponieważ ciągle byliście w euforii i chcieliście dalej rywalizować hahah - płakała ze śmiechu Chels. Zaczęliśmy się śmiać z samych siebie.
- Kto wygrał? - Ciekawski Nialler
- Właściwie to nikt. Bo udało się was rozdzielić i położyć spać do osobnych pokoi. Ostatni raz takie coś miało miejsce, jasne? - Lily chciała udawać poważną. Mój wzrok przykuła Cass bawiąca się swoimi włosami. Złapałem jej dłoń, która była pod stołem i mocno ją ścisnąłem. Lekko się uśmiechnęła. Ajć. Za mało uśmiechu. Schyliłem się i pocałowałem w usta. Jej kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. No i taki uśmiech chcę zawsze. 
- Leć się ubrać. Zabieram Cię na mały spacer - szepnąłem jej do ucha. Wstała od stołu i ruszyła na górę. Zrobiłem to samo.

~~Lily~~
Wróciłam do hotelu. Wyjęłam z walizki czyste ubrania i poszłam do łazienki. Napuściłam wody do wanny i weszłam do środka. Włożyłam słuchawki w uszy i w pełni się zrelaksowałam. Po długiej kąpieli wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Powędrowałam się ubrać. Gotowa opuściłam hotel i ruszyłam na miasto z zamiarem kupienia nowych ciuchów. Na mieście paparazzi zaczęło zadawać mi różne pytania i robić zdjęcia. Najczęstsze pytania były o nasze związki "Czy Cassie wróciła do Liam'a" blablabla. Przecisnęłam się przez tłumy i pobiegłam do najbliższego sklepu. 
- Dzień Dobry. - przywitała mnie sprzedawczyni. 
- Dzień dobry - posłałam jej uśmiech i zaczęłam rozglądać się po sklepie. Ładnie tutaj. W rogu pomieszczenia zauważyłam piękny zestaw. Kupię go Amandzie bo niedługo ma urodziny. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam. Skierowałam się do hotelu.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział XVIII

Mama Zayn'a miała kość wystającą z nogi. Po jakimś czasie przyjechało pogotowie i zabrali ją. Zayn pojechał za karetką, a Pezz została i uspakajała gości. W końcu po dłuższych namowach znów zaczęliśmy się bawić. 

~~Cassie~~
Zamknęłam się w łazience nie wierząc w to co przed chwilą zobaczyłam. Wynik pozytywny, czyli  jednak jestem  w ciąży. Rozpłakałam się. Co teraz będzie? Jak się wszyscy dowiedzą to wezmą mnie za dziwkę. Nie chce tego. Tak cholernie się boję tego. Usłyszałam zamykanie się drzwi i głos Chels.
- Cass jesteś tu? - zapytała niespokojnie.
- J..jestem  - starałam się wytrzeć łzy z policzków, żeby nie zobaczyła mojego smutku, lecz na darmo bo kabina się otworzyła. 
- Co jest kochana? - zapytała z troską w głosie. Jedyne co zrobiłam to podałam jej test. 
- Gratuluję Tobie i Liam'owi. - szczerzyła się. Wdech i wydech w końcu trzeba to z siebie wyrzucić.
- Nie wiem czyje to dziecko jest, rozumiesz?! - wykrzyczałam. 
- Ty w ciąży? Jak nie wiesz czyje to dziecko? - zza kabiny wyszła Lily.
- Po prostu. Pamiętacie pierwszy dzień w New York'u i tą imprezę? Poznałam Jack'a. Na początku dobrze nam się rozmawiało i w ogóle. Ten czas minął po godzinie, kiedy kupił mi piwo. Wypiłam jedno. Widziałam zamazany obraz i tak dziwnie się czułam. Powiedział że odwiezie mnie do domu. Odwiózł, ale do siebie. I wtedy to się stało. Popchnął mnie na łóżko i całował mnie. Pamiętam tylko, że tego nie chciałam ale on był silniejszy i nic nie mogłam zrobić - kompletnie się rozkleiłam. Dziewczyny próbowały mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Tak cholernie boje się reakcji Liam'a. 
- Chodź, pojedziemy do domu. - jak zwykle troskliwa Chels
- Nie. Nie chce psuć wam i innym zabawy. Chodźmy potańczyć. Muszę się pozbierać. - uśmiechnęłam się przez łzy. Wstałam i podeszłam do lustra z zamiarem ogarnięcia się. Wyciągnęłam z torebki chusteczki do demakijażu i kosmetyki. Już po 10 minutach byłam gotowa. Wyszłyśmy z łazienki i od razu poszłyśmy na parkiet. Po jakimś czasie znudziło mi się to tańczenie. Ruszyłam do swojego stolika. W połowie drogi złapał mnie Liam. 
- Tutaj jesteś. Bałem się, że już sobie poszłaś - pocałował moje usta. 
- Musimy pogadać. - wzięłam go za rękę i wyciągnęłam na zewnątrz. Wzięłam głęboki wdech - Chodzi o to że jestem w ciąży, ale nie wiem z kim. To dziecko ma dwóch potencjalnych ojców, Ty albo Jack. - powiedziałam na jednym oddechu. Łzy samoistnie znów zaczęły lecieć. On nic nie mówiąc przytulił mnie mocno.
- Wiem kochanie. Dziewczyny wszystko mi powiedziały. Nie zostawię Cię z tym samej. Obiecuję. Nawet jeśli to nie będzie moje dziecko to będę je traktował jak własne. Kocham Cię.
- Też Cię kocham. - Trafiłam na najcudowniejszego chłopaka. Nie chce go stracić nigdy.
- Chodź. Zabiorę Cie do domu i się zaopiekuję moją słodką malutką i najukochańszą dziewczyną na świecie - wziął moją dłoń i zamknął w swojej. 

~~Harry~~
Wtuleni w siebie kołyszemy się w rytm wolnej muzyki. Zacząłem myśleć nad nazwą dla mojej Lily. 
- Świnkomiś hahah - wpadło mi do głowy. Oderwała głowę od mojego torsu i obdarzyła dziwnym spojrzeniem. - Od dziś masz takie przezwisko - wyszczerzyłem się. Zaśmiała się i dała całusa w usta. Z powrotem położyła głowę na moim torsie. Tęskniłem za nią. Drzwi do sali otworzyły się. Zayn wraz z mamą usiedli przy swoim stoliku. Śmiali się więc jest dobrze. Noga jego mamy była w kiepskim stanie. 



--------------------------------------------------
No to nowy rozdział jest xd Trochę wzięłam z mojego życia :D W sensie z tymi przezwiskami (będziesz wiedziała o co chodzi xd) Następny już niedługo :)

sobota, 26 października 2013

Rozdział XVII

Zajęłyśmy miejsca w ławce. Panna młoda czekała przed kościołem na swojego tatę, a pan młody gdzieś zniknął.

~~Louis~~
Szukałem Zayn'a. Wszedłem do jego garderoby i zauważyłem go zmartwionego.
- Co się dzieje bracie? 
- Nic. Po prostu się boje że wszystko pójdzie nie tak jak trzeba.
- Będzie dobrze. Chodź stary czekają na Ciebie. - chłopak wstał i poszliśmy do Kościoła, gdzie czekali wszyscy. Zająłem swoje miejsce, a Zayn stanął przed ołtarzem. Drzwi otworzyły się i zaczęła grać muzyka. Wszyscy podnieśliśmy cztery litery. Panna młoda prowadzona przez swojego ojca, szła wolnym tempem. Wyglądała przecudnie. Zajęliśmy miejsca i ksiądz zaczął mówić swoją kwestię. W końcu przyszła kolej na przysięgę małżeńską. Ksiądz złączył ich dłonie wstążką i Zayn zaczął.
- Ja Zayn Malik obiecuję Tobie Perrie Edwards kochać Cię i szanować do końca moich dni. Zawszę będę przy Tobie w dobrych i złych chwilach. Będę mężem jakiego sobie wymarzyłaś oraz dobrym ojcem naszych dzieci. Kocham, Cię od początku do końca. - zakończył. Zaraz potem zaczęła Pezz
- Ja Perrie Edwards obiecuję Tobie Zayn'ie Malik'u moją miłość do Ciebie aż do śmierci i dzień dłużej. W chwilach dobrych i złych będę zawsze obok. Wychowam nasze dzieci na dobrych ludzi. Będę przykładną żoną i matką. Kocham Cię na zawsze. - wzruszeni patrzyliśmy jak nasi przyjaciele ślubują sobie miłość

~~Zayn~~
- Ogłaszam wasz mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą - na reszcie mogłem pocałować MOJĄ ŻONĘ. Wyszliśmy z kościoła. Obsypano nas ryżem, a potem gratulowano. 30 minut później znaleźliśmy się na miejscu, gdzie odbędzie się wesele. Sala wyglądała cudnie. Gdy goście zajęli miejsca poprosiłem żonę do pierwszego tańca. Bujaliśmy się w rytm muzyki i po chwili dołączyli do nas goście. Zajęliśmy miejsca z zamiarem zjedzenia posiłku. Na początek przynieśli nam kurczaka w sosie winnym z ziemniakami. Wyglądało i było przepyszne. 

~~Lily~~
Wszyscy są na parkiecie, a ja siedzę i rozglądam się za Harry'm. Dostrzegłam go siedzącego przy jednym ze stolików. Spojrzał się i ruszył w moją stronę. 
- Mogę panią prosić? - zapytał kiedy zjawił się obok
- Jasne - wstałam i ruszyliśmy na parkiet. Akurat puścili wolną muzykę. Jedną ręką chwycił mnie w pasie, a drugą wziął moją dłoń w swoją. Brakowało mi tego jego dotyku. Zauważyłam jego smutną minę. - Coś się stało?
- N-nie. 
- Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć
- Tęsknię za nią - wzięłam go na bok. Wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na murku. 
- Ale za kim?
- Za Lily.
- Kto to?
- Dziewczyna, którą kocham. Wyjechała z przyjaciółkami do New York'u i od tamtej pory się nie odzywa. Tak bardzo mi jej brakuje i wiele bym dał żeby tu była. - w jego oczach pojawiły się łzy. W moich z resztą też. 
- Nie mogę już - zdjęłam maskę i pocałowałam go namiętnie. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
- Co tutaj robisz?
- Nie mogłam opuścić ślubu mojej przyjaciółki - odpowiedziałam z uśmiechem
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - wziął moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze usta w pocałunku. - Kocham Cię i chcę żebyś była moją dziewczyną
- Też Cię kocham głuptasie.
- Czyli to znaczy tak?
- Tak 
- Skoro Ty tu jesteś, to Cass i Chels też muszą tu być.
- Są tam - wskazałam na nie i chłopców idących w naszą stronę. Wstaliśmy i ruszyliśmy do nich.
- Czyli to znaczy, że się pogodziliście? - Hazza 
- Tak - odpowiedział Niall i pocałował swoją wybrankę serca. Li  zrobił to samo. Wróciliśmy na salę. Zobaczyłam przerażający widok. 


--------------------------------------
Przepraszam że tak długo musieliście czekać. Szkoła, przyjaciele itp. Ogólnie rozdział mi się nie podoba, ale nie mi oceniać. Niedługo następny : *

niedziela, 15 września 2013

Rozdział XVI

Obudziła mnie stewardessa.  Wzięłam bagaż podręczny i zaczęłam szukać dziewczyn. Znalazłam je przy reszcie bagażu. Wyszłyśmy z lotniska i złapałyśmy taksówkę, która zawiozła nas do hotelu.

~~Cassie~~
Weszłyśmy do pokoju i od razu zaczęłyśmy się wypakowywać. W łazience rozstawiłyśmy nasze kosmetyki i położyłyśmy się na łóżkach. Nasz wypoczynek nie trwał jednak długo, bo do drzwi ktoś zapukał. Podeszłam otworzyć. 
- Witam dziewczęta. To jak gotowa do swojej pracy? - do pokoju wszedł szef Chels.
- Przez całe swoje życie byłam gotowa - odpowiedziała z uśmiechem od ucha do ucha. - ale dziewczyny też idą?
- Twój wybór. Za 20 minut przed hotelem - wyszedł, a ja zamknęłam drzwi.Wyjęłam świeże ubrania z szafy, dziewczyny też. Po 10 minutach miałam na sobie to, Chels to i Lily to. Szybko pomalowałyśmy się i wyszłyśmy przed hotel gdzie czekał już na nas pan Evans. Otworzył nam drzwi od samochodu po czym wszyscy wsiedliśmy i ruszyliśmy. Po przybyciu na wyznaczone miejsce weszliśmy do wielkiego budynku. Szliśmy długim korytarzem, aż znaleźliśmy się w gabinecie szefa. Chels zajęła miejsce przed biurkiem, a my usiadłyśmy z boku i przyglądałyśmy się jak wypełnia podanie. 
- Poczekajcie tu chwilę - wyszedł z biura i gdzieś poszedł. 
- Strasznie mi się tu podoba. - Chels
- Jak załatwisz tą sprawę to idziemy pozwiedzać 
- Lily ma racje. Czas podbić New York. 
- Jestem - wrócił. - Zostajesz przyjęta na 3 miesiące. Praca jest legalna. Możesz już iść do domu, lecz jutro widzimy się o 6. Resztę dowiesz się jutro. Do zobaczenia - pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z budynku. 
- To gdzie idziemy? - zapytałam
- Taras widokowy Top of the Rock - krzyknęła Chels.

~~Liam~~
Tęsknie za nią. Po co ja głupi dałem się wrobić w ten zakichany związek. Pieprzony Modest. Koniec z tym. Trzeba to iść wyjaśnić. Albo nie, bo to nic nie da. 
- Niall! - zawołałem chłopaka po czym zjawił się niemalże natychmiast 
- Co jest? 
- Na ile Chels wyjechała?
- Na 3 miesiące - posmutniał. Ja również
- To lipa - do kuchni wszedł Hazza także przygnębiony.
- A Tobie co? 
- Tęsknie za Lily
- A ja za Chels
- Ja za Cassie. Wiem! może pojedziemy do New York'u?
- Nie wiemy nawet gdzie to dokładnie jest - Hazza
- No racje. Trzeba poczekać te 3 miesiące - Niall
- Co to za kółko smutaczy? - Lou wszedł do kuchni.
- Wcale nie. Po prostu tęsknimy. - odpowiedziałem
- Idziemy się rozerwać. Mała impreza. - kazał nam iść się przygotować. Ubrałem luźnie ubrania i dołączyłem do chłopaków. 

~~Lily~~
Zmęczone zwiedzaniem wróciłyśmy do hotelu. Każda z nas chciała się wykąpać więc ustąpiłam kolejki. Po wykąpaniu odpłynęłam w krainę Morfeusza.
 ~Rano~
 Obudził mnie budzik Chels. Podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam czy Chelsi wstała. Przeciągnęła się i wyjęła czyste ubrania z szafy, a następnie ruszyła do łazienki. Nic więcej nie pamiętam bo moja głowa opadła bezwładnie na poduszkę, a ciężkie powieki zamknęły się. 

~~Cassie~~
Równo o godzinie 12 zadzwonił budzik na znak, że pora wstać. Podeszłam do szafy i wyszperałam jakieś ubrania. Wykąpałam się i je założyłam. Po wyjściu z łazienki widziałam, że śpioch jeszcze śpi. Po cichu podeszłam do jej łóżka i perfidnie ściągnęłam kołdrę. Wkurzona spojrzała na mnie.
- Czy nie można pospać w spokoju?! Najpierw budzik a teraz Ty.- wyszła z łóżka i na szybko wyciągnęła ciuchy i zniknęła za drzwiami łazienki.. Hahah zawsze się wkurza jak jej ściągam kołdrę. Kiedy wyszła poszłyśmy do sklepu.

~Miesiąc później~
~~Zayn~~
Jutro ślub mój i Perrie, a chłopcy nadal nie w humorze. Oby dziewczyny przyjechały, bo tak dłużej być nie może. 
- Jutro wielki dzień. Gotowy na to wydarzenie? - zapytał siedzący obok Lou.
- Od miesiąca czekam na to. - uśmiechałem się jak głupi do sera. 
- To idziemy na przymiarkę garnituru? 
- Tak. - zawołałem jeszcze tylko resztę i poszliśmy na miasto. Po długich poszukiwaniach znalazłem odpowiedni garnitur dla siebie, a chłopcy dla siebie. Pojechaliśmy do domu.

~~Perrie~~
Ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam otworzyć i nie mogłam uwierzyć.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę, że jesteście - przytuliłam dziewczyny.
- My też się cieszymy - powiedziała Cassie. 
- Właśnie miałam jechać po suknie ślubną. Chciałybyście się wybrać?
- No jasne. Też musimy sobie kupić sukienki. Wzięłam klucze do ręki i wyszłyśmy z domu. Na mieście obeszłyśmy chyba każdy sklep i nic nie znalazłyśmy. Zostały jeszcze dwa. Weszłyśmy do salonu sukien ślubnych. Każdą przymierzyłam. Jedna szczególnie mi się spodobała. Przymierzyłam i leżała idealnie. Zapłaciłam za nią i poszłyśmy do ostatniego sklepu w poszukiwaniu sukienek dla dziewczyn. Cassie wybrała i taką maskę, Lily i taką maskę i Chelsi i taką maskę. Nie jest to zwykły ślub. Jest to taki przebierany. Wróciłyśmy do domu i Chelsi zaczęła opowiadać jak jest w New York'u. 
- To miałyście tam ciekawie.
- Miałyśmy. Wracamy tam zaraz po waszym ślubie. Szkoda, że nie chcecie tam pojechać w podróż poślubną.
- Jeszcze nie mamy miejsca gdzie jedziemy.

~Następny dzień~
~~Lily~~
Dzisiaj czuję się wyjątkowo dobrze. Obudziłam resztę dziewczyn i zaczęłyśmy się przygotowywać. Ślub na 12, a jest 9:30. Szybko się umyłyśmy i ubrałyśmy w nasze suknie oraz maski. Po dwóch godzinach znalazłyśmy się u Pezz. Wyglądała prześlicznie. Pomogłyśmy jej zrobić fryzurę i  pojechałyśmy do kościoła. Dobrze, że chłopcy są w środku i nic nie wiedzą o naszym przyjeździe.


-----------------------------
Wybaczcie że taki krótki. Nie mam weny ostatnio ; c

czwartek, 5 września 2013

Rozdział XV

~~Ian~~
Wziąłem ciuchy i pobiegłem za nią. Niestety spóźniłem się. Straciłem ją z oczu. Zdecydowałem się pojechać do jej przyjaciółek.
- Cześć. Nie ma tu Lily? - zapytałem zdyszany i zmartwiony
- Nie ma. Co się stało? - Cass 
- Nic. Jakby się pojawiła dajcie znać ok?
- Okej. - odszedłem do drzwi i myślałem gdzie jeszcze może się podziać. Chłopaki. Zawróciłem i poszedłem do ich domu. Zadzwoniłem. W myślach miałem tylko jedno. Proszę niech ona tam będzie. Drzwi otworzył mi Harry. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Czego chcesz? - zapytał chłodno 
- Lily jest tutaj?
- Nie. Czemu miałaby być? Coś Ty jej zrobił?
- Nic. Wybiegła z mojego domu. Nie wiem gdzie. - po chwili namysłu olśniło mnie - Las! - krzyknąłem i chciałem już iść.
- Nie. Ty tu zostajesz na wypadek gdyby przyszła. Ja pójdę - wszedłem do środka, a chłopak wybiegł z domu i udał się w stronę lasu. Co ja narobiłem. 

~~Harry~~
Zabije sukinsyna. Jak on mógł ją skrzywdzić. Co z tymi fotografami jest nie tak. Znalazłem się w lesie. Nie było słychać nic. Tylko sowę siedzącą na drzewie i wydającą swoje dźwięki. Szedłem jeszcze kawałek i zacząłem wołać ją.
- Lily! Słyszysz mnie? Lily! - nic nie dawało. Mimo to nie przestawałem jej szukać. Choćbym miał spędzić tutaj całą noc,. znajdę ją. - Lily! - ponownie wołałem jej imię. 

~~Lily~~
Zgubiłam się. Siedziałam na jakimś zimnym kamieniu i w dodatku jest zimno i łzy zamazują widoczność. Nagle usłyszałam głos, który woła moje imię. 
- Harry!! Tu jestem. Pomóż mi.
- Spokojnie. Już idę. - usłyszał i już nie wołał. Zaraz stąd pójdę. 
- Gdzie jesteś?! 
- Niedaleko. Czekaj tam na mnie - ruszyłam w stronę usłyszanych dźwięków. Wpadłam na kogoś, lecz to nie był Loczek, tylko jakiś napity facet. Przestraszyłam się i zaczęłam znowu biec, ale facet był szybszy i mnie złapał
- Teraz się zabawimy mała suko - chciał rozpiąć moją koszulę. Wyrywałam się, ale to nic nie dało, ponieważ był większy i silniejszy. Udało mu się to. Zabrał się za spodnie. Krzyczałam, żeby ktoś mi pomógł, lecz na nic. Harry'ego też nie słychać.

~~Harry~~
Doszedłem do miejsca, gdzie słyszałem dźwięki. Nie było tam jej. Niedaleko było słychać jej jęki przerażenia. Podszedłem tam i to co zobaczyłem zamurowało mnie. Otrząsnąłem się i zrzuciłem z niej tego obrzydliwego żula i podniosłem ją.
- O proszę. Masz obrońcę. - uderzył mnie w brzuch - Szkoda, że takiego słabego - wyprostowałem się i z pieści uderzyłem go w nos. Wyciągną coś z kieszeni i pchnął mnie tym w brzuch. Uciekł.
- Harry. Musimy się stąd wydostać i jechać do szpitala. - Lili była przerażona. Cała trzęsła się z zimna. Podniosła mnie i zarzuciła moją lewą rękę na plecy. Po jakimś czasie wydostaliśmy się i złapaliśmy jakiś samochód, który zawiózł nas do szpitala. Na miejscu pielęgniarki się mną zajęły, a dziewczyna zadzwoniła poinformować resztę. Wszedłem do sali gdzie lekarz mnie opatrzył.
- Rana nie jest poważna, więc nie trzeba operować. Założymy panu opatrunek i może jechać pan do domu. - wyciągnął bandaż, gazę i coś do oczyszczenia ran. Zabieg trwał ok. 20 minut - Proszę za tydzień przyjść na wizytę kontrolną.
- Dobrze. Mogę już iść? - zapytałem. Lekarz pokiwał głową i opuściłem salę. Wszyscy już tam byli. Rzucili się na mnie, jakby stało się coś poważnego. Lily się we mnie wtuliła jak w misia. 
- Dobrze że nic Ci nie jest. Dziękuję.
- Co się stało? - zapytałem już u niej w domu
- Ian mnie zdradził z Melissą. 
- Już jest dobrze. Co masz zamiar teraz zrobić.
- Wyjadę z miasta. Muszę sobie wszystko poukładać. 
- Rozumiem, ale pamiętaj że tutaj jest Twoje miejsce. Przy mnie i przy przyjaciołach. 
- Nie zapomnę. Dziękuję, że jesteś.

~~Cassie~~
Kiedy dowiedziałyśmy się o zdarzeniu natychmiast pojechałyśmy do Lily. Hazz właśnie opuszczał jej mieszkanie, a my poszłyśmy do jej pokoju. Nic nie mówiąc przytuliłyśmy ją. 
- Więc teraz we trzy jesteśmy wole.
- Jak to? Wy też?
- No tak. Liam mnie zdradził, a Chels z Niall'em się pokłócili.
- No to się porobiło. 
- Mam pomysł. Mój szef zaproponował mi pracę w New York'u. Co wy na to, żebyśmy wybrały się tam wszystkie trzy?
- Ja mogę jechać. 
- Ja też. Niech Liam zatęskni. To kiedy wyjazd?
- Nie wiadomo. Szef ma zadzwonić 15 minut wcześnie Pakować się - krzyknęła. Pomogłyśmy Lily w pakowaniu, a następnie pojechałyśmy do  mnie. Także pomogły mi się spakować. Zostałam sama w domu, bo dziewczyny pojechały do siebie. 

~Rano~
~~Chelsea~~
Zadzwoniłam do szefa.
- Witam szefie. Mam takie pytanie.
- Słucham
- Czy mogę zabrać dwie przyjaciółki ze sobą?
- Nie ma problemu. Już bukuję bilety. Do zobaczenia wieczorem. - rozłączył się. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam się wykąpać. Zjadłam śniadanie i poszłam otworzyć drzwi. Wpuściłam Cass i Lily. 10 minut później zadzwonił szef i poinformował nas, że za piętnaście minut mamy być gotowe. Wystawiłyśmy walizki przed dom, a Lily zadzwoniła pożegnać z chłopcami. Kidy pan Evans podjechał wsiadłyśmy i ruszyliśmy na lotnisko. Poszłam po coś do picia. Kiedy wróciłam zobaczyłam chłopaków żegnających się z dziewczynami. Podeszłam do nich i też się pożegnałam. Niall nawet na mnie nie spojrzał. No cóż, trudno. 
- Dziewczyny musimy już iść do samolotu - podniosłyśmy walizki i ostatni raz się odwróciłyśmy żeby im pomachać. Po chwili siedziałyśmy już wygodnie w fotelach, a samolot wzbijał się coraz wyżej. Podziwiałyśmy piękne widoki. 
- Podać coś? - podeszła do nas stewardessa. 
- 3 wody prosimy - podała nam i poszła dalej. - Nie wierzę, że jadę spełniać moje życiowe marzenia - nadal nie dowierzałam. Lubię podróżować. Gadałyśmy tak długo, aż w końcu zasnęłam.